Strony

piątek, 15 listopada 2013

Drama #4

- Karine....jak wyglądają twoi koledzy.? - zapytałam.
Dziewczyna ze zdziwioną miną powiedziała:
- Harry ma loki i jest...- nie dokończyła bo klepnęłam się otwarta dłonią w czoło.
- On nam wcale nie pomoże. Może tylko pogorszyć.
- Co.? Harry jest bardzo miłym chłopakiem. I nie pozwolę ci go obrażać. - brunetka skierowała się do drzwi.
- Nie otwieraj.! Karine proszę.!
Dziewczyna z obrażoną miną ot...worzyła drzwi.
- Hej Harry...- przywitała go i przytuliła.
- Cześć....co jest z twoją koleżanką nie tak.? -zapytał i zmierzył mnie wzrokiem.
- Eee nic....ostatnio miała wiele problemów i teraz wszyscy kojarzą jej się z gangami, mafią itd.
-Mogłabyś podać mi coś do picia.?
- Jasne... rozgość się. - Ines i Karine poszły do kuchni.
Ja w tym czasie stałam osłupiała. Nie mogłam uwierzyć że moja przyjaciółka zna tego bandytę.
Z rozmyślań wyrwał mnie jego donośny głos.
- Cześć. Radze ci odpowiedzieć. To że nie ma tu Lou nie znaczy ze ja nie mogę cię ukarać. - Wzdrygnęłam się i odruchowo dotknęłam wargi.
- Hej....- odpowiedziałam cicho.
Usłyszałam ironiczny śmiech.
Brunet zrobił kilka kroków a ja się wycofałam.
- Liam, Zayn poznajcie......ehh jak masz na imię.?? - zapytał mnie.
Jego koledzy...byli cali w tatuażach...zupełnie jak on i Louis.
Na początku nic nie powiedziałam. Lecz kiedy lokowany ruszył w moją stronę szybko odpowiedziałam.
- Diana....
Cała trójka zaczęła się szyderczo śmiać.
- I co nadal chcesz z tym iść na policje.? - zapytał chłopak o muzułmańskich korzeniach, po czym się zaśmiał.
- Mamy picie....proszę bardzo. - powiedziała Ines podając całej trójce po kubku z sokiem pomarańczowym.
- Więc....Karine.? W czym problem.? - zapytał Harry i uśmiechnął się do niej.
- Ehh musimy iść na policje...ale no same się trochę boimy.
Moglibyście iść z nami.
- Nie.!! Wcale nie musimy iść z tym na policje.!! - krzyknęłam i pobiegłam do mojego pokoju.
Nie wiedziałam co się mogło stać. Harry i jego kumple mogli zrobić krzywdę Ines i Karine.
- No i co ja mam teraz zrobić...?
Łzy spływały na pościel i rozmywały mój makijaż.
Nagle usłyszałam walenie w drzwi.....
Wystraszona głośnym waleniem w drzwi chwyciłam moją poduszkę i bardzo mocno ja ścisnęłam.

- Otwieraj te pieprzone drzwi.!! - usłyszałam głos Harrego. Jeszcze mocniej wtuliłam się w poduchę. Potok łez spływał po moich polikach. Walenie i złość lokatego wzrastała z każdą chwilą. Nagle przez moją głowę przeleciał pewien pomysł. Po cichu wstałam i podeszłam do okna. Wyjrzałam. Nawet nie było wysoko.
- Liczę do trzech....jeśli w tym czasie nie otworzysz, wywarze drzwi i się z tobą policzę.......RAZ.... Usłyszałam za drzwiami wkurzonego Harrego. Niewiele myśląc wyskoczyłam przez okno.
 Spadłam na " 4 łapy " po czym biegłam ile sił w nogach. Nie zważałam w którą stronę biegnę. Chciałam być jak najdalej od domu. Po kilkunastu męczących minutach biegu zatrzymałam się w parku i usiadłam na ławce.
- Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie....- pytałam sama siebie. Nie znałam odpowiedzi.
Z rozmyślań wyrwał mnie czyiś głos. Zalana łzami spojrzałam na stojącego obok ławki chłopaka.
- Cześć....czy coś się stało.? - zapytał, po czym usiadł obok mnie. Szybko otarłam łzy i lekko się uśmiechnęłam.
- Nie....nic się nie stało. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem.
- Mam na imię Niall... a ty.??
- Diana....czekaj czy ja ciebie gdzieś nie widziałam...? Wtedy przypomniałam sobie że tego właśnie chłopaka widziałam w tej okropnej bazie. Powoli wstałam z ławki i zaczęłam się wycofywać.
- Hej....co się stało.? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha...co jest.? - takie pytanie padło z ust blondyna.
- Jeśli mnie rozpozna może się zrobić niebezpiecznie - pomyślałam
- Nic....musze już iść.- powiedziałam na odczepne i ruszyłam w stronę centrum miasta.
 Długi czas czułam wzrok na sobie lecz nie odwracałam się. Wiedziałam że to ten chłopak. Robiło się ciemno i zimno. Nie wiedziałam gdzie mam iść. Do domu wrócić nie mogłam. Zbyt niebezpieczne.
- Czekaj.! - zawołał ktoś za mną kiedy miałam przechodzić przez ulice. Odwróciłam się i zobaczyłam tego blondyna. Nogi mi zdrętwiały. Bałam się ze mnie rozpoznał.
- Widzę że kręcisz się i szukasz miejsca gdzie mogłabyś się przespać. Możesz zostać na noc u mnie. Mam miejsce.
- Nie.....dzięki. - powiedziałam Blondyn zaśmiał się. Lecz nie był to śmiech pełen goryczy. Ten śmiech zawierał....szczerość.
- No przecież widzę. No choć.... Już chciałam coś powiedzieć lecz powstrzymałam się i ruszyłam za blondynem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz