Strony

wtorek, 26 listopada 2013

The death #8

I tak spędziliśmy 3 dni w tym domu razem z Harrym.
Właściwie nie wiem po co my mu byłyśmy.
Ze mnie nie miał w ogóle żadnego pożytku.
Ciągle się z nim kłóciłam. Victoria była bardziej "usłuchana".
Lecz nie pozwalała na wszystko.
I tak pewnego ranka rozległo się walenie do drzwi.
Harry powolnym krokiem poszedł otworzyć.
Jego oczom ukazał się wkurwiony Louis.
- Cześć stary...co cię tu sprowadza.? - ...zapytał zdziwiony lokowany.
- Hmm....pomyślmy....szukam mojej dziewczyny.! - powiedział gniewnie brunet.
Harry podrapał się po głowię a po chwili odrzekł :
- A skąd pomysł że ona tu jest..? - zapytał chłopak z dziwnym uśmieszkiem.
- No wiesz bo ona......- nie dokończył bo wybiegłam zza rogu i rzuciłam się mu na szyje.
- Louis.! Jesteś...wiedziałam że przyjedziesz. - powiedziałam i pocałowałam go.
W tym samym czasie Harry zaczął się wycofywać.
Louis spojrzał na mnie a w jego oczach zagościła złość.
Fakt. Byłam cała w siniakach i trochę kulałam.
- Kto ci to zrobił..? -zapytał chociaż dobrze wiedział kto.
- Ty skurwielu.! - krzyknął i uderzył go pięścią w twarz.
Nagle za moimi plecami usłyszałam krzyk.
Odwróciłam się o zobaczyłam zakrwawioną Wiktorię.
Podbiegłam do niej i szybko spytałam :
- Co ci sie stało...?
Dziewczyna nic nie powiedziała tylko wskazała na loczka.
Z wściekłością podeszlam do Harrego i już miałam go uderzyć kiedy moja reke chwycił Louis i spokojnie powiedział :
- Ja to załatwię.... 
Louis ruszył w stronę Harrego. Ja w tym czasie opatrywałam Victorię.
- Co on ci zrobił..? - zapytałam po chwili.
-Chciał mnie zaciągnąc do ....
-Nie musisz kończyć...wiem...i co było dalej..?
Dziewczyna powstrzymała łzy i odpowiedziała.
- Od jakiego czasu mnie nie widziałaś.?
Zamyśliłam się i klepnęłam dłonią w czoło.
Faktycznie nie widziałam jej od wczorajszego popołudnia.
- No więc zamknął mnie... w piwnicy i....- urwała i otarła łzy, które spływały jej po policzkach.
- .....i bił.
Teraz to ja się rozpłakałam. Chwyciłam wacik i zaczęłam ocierać rany na brzuchu dziewczyny.
Wszystkie odgłosy wróciły. Słyszałam jęki Harrego i płacz Victori.
- Przerwij mu. On go zabije.! -z rozmyslań wyrwał mnie przerażony głos dziewczyny.
Podbiegłam do Louisa i chwyciłam go za rękę.
-Dosyć....przestań. Dostał nauczkę.
-Ale.... - nie dokończył.
- Proszę....pomóż mi zanieść Victorię do auta.
Brunet otrzepał się i poszedł za mną.
Kiedy brunetka była w samochodzie ja zawróciłam do domu.
-Gdzie ty idziesz..? - zapytał mnie Louis i przytrzymał moją dłoń.
-A co z......Harrym.? - zapytałam i spojrzałam chłopakowi w oczy.
W jego spojrzeniu pojawiła się złość, która potem zamieniła się w zwątpienie.
- On cię....zranił. Pobił twoją kuzynkę....a ty chcesz mu pomóc.?!
Chciałam mu odpowiedzieć ale miał rację.
Cos jednak nie dawało mi spokoju.
Wyrwałam rękę i pognałam w stronę domu.
Za sobą słyszałam głos Louisa.
Nie zwracałam na to uwagi . Zdecydowanym krokiem weszłam do mieszkania.
Na podłodze zastałam Harrego w kałuży krwi.
Przełknęłam ślinę i uklękłam przy nim.
- Prze....pra..szam....- wyszeptał po czym zemdlał.
W moich oczach pojawiły się łzy.
Jedna spłynęła i spadła na podłogę.
Nagle ktoś do mnie podbiegł i odciągnął od Harrego.
- Louis co ty wyprawiasz...? -krzyknęłam i odepchnęłam chłopaka.
-Zostaw tego gnoja.! Nawet sie do niego nie zbliżaj.!
Wzdrygnęłam się na jego podniesiony ton.
- Lou..is - powiedziałam i rozpłakałam się.
Brunet przytulił mnie. Ja odepchnełam go i powiedziałam przez łzy.
- Przesadziłeś...nie możemy go tak zostawić.....
Popatrzyłam błagalnie na chłopaka a on powiedział :
- Wiesz że nie umiem ci odmówić. W szczególności kiedy płaczesz.?
Uśmiechnęłam się pod nosem i otarłam łzy.
- No niech będzie. Podnieśmy go.
Po tych słowach przenieśliśmy Harrego do auta.
Usiadłam na miejscu obok kierowcy i zapięłam pas.
Louis usiadł za kółkiem i po chwili ruszyliśmy.
Jechaliśmy w ciszy aż w końcu Victoria ją przerwała.
- Dokąd ...jedziemy.?
- Do domu. Diana....wolisz do siebie czy do mnie.?
Bez namysłu odpowiedziałam.
- Do mnie....zrobię cos do jedzenia.
Widziałam że chłopak się lekko uśmiechnął.
-Ale najpierw do szpitala.
Louis spojrzał na mnie a potem na Harrego który leżał na tylnym siedzeniu tuż obok Victorii.
-Ale.....no dobra.
-On jest naprawdę ranny.....ty nie będziesz musiał iść. Ja pójdę sama.
- Jak to sama....? Przecież on jest ciężki. Będę musiał tam iść z tobą.
- Nie....Louis. Ty masz plamy od krwi na bluzce. Oni powiążą fakty i wywnioskują że to ty go tak pobiłeś.....co jest prawdą.
Brunet westchnął i odrzekł:
- Dobra....masz rację.
Obejrzałam się do tyłu.
Harry się obudził ale był osłabiony.
- Jak się czujesz..?
- Wszystko mnie boli....- to mówiąc położył się.
Jego głowa opierała się o kolana mojej kuzynki.
Zmierzyłam go wzrokiem i cicho powiedziałam :
- Flirciarz...
Dalszą drogę wszyscy milczeli.
Nieraz zerkałam do tyłu.
W pewnej chwili zauważyłam jak Victoria głaszczę bruneta po głowię.
Zrobiłam wielkie oczy i już miałam coś powiedzieć, ale ugryzłam się w język.
Po co zaczynać awanturę......przecież przeprosił.
Zapatrzyłam się w budynek szpitala, który było już widać.
Po chwili stanęliśmy na szpitalnym parkingu.
Szybko wysiadłam z wozu i otworzyłam tylne drzwi.
Podałam rękę Harremu.
- Podeprzyj się na mnie. - powiedziałam kiedy chłopak był już na zewnątrz.
Powolnym tempem ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych szpitala.
Kiedy byliśmy już w środku poczułam smród lekarstw.
W oddali zamajaczyła biała postać.
Szybko podeszłam do krzesełek i powiedziałam:
- Poczekaj tu...pójdę po lekarza.
Chłopak przytaknął.
Ruszyłam w stronę lekarza lecz Harry przytrzymał moją dłoń.
- Przepraszam....jeszcze raz.
Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam :
- Już mówiłeś.....a ja się nie gniewam. Czy gdybym się gniewała pomogła bym ci.?
Brunet uśmiechnął się szeroko i puścił moją dłoń.
Ja pobiegłam do lekarza.
-Proszę pana mój przyjaciel miał wypadek...czy mógłby pan mu pomóc.?
- Już...już idę.
I tak po około 5 godzinach wreszcie wyszliśmy ze szpitala.
- Wreszcie jesteście....co tak długo.? - zapytał Louis i zmierzył wzrokiem Harrego.
- Czekaliśmy na lekarza.....ciesz się że twoja dziewczyna ma dobre pomysły. Wmówiła mu że spadłem z roweru i nadziałem się na badyl.
Zarumieniłam się i pomogłam wsiąść o bandażonęmu chłopakowi do auta.
Po chwili usiadłam obok Louisa i zapięłam pas.
- No to już ruszaj....czas na obiad.
_________________________________________________________________________________
 
Hehehe......to tyle ja na razie ;33

Strong #7

- Czy was wszystkich pojebało.?! - wrzasnęłam i pobiegłam do dziewczyn.
- Co się stało..? - zapytały zdziwione.
Bez odpowiedzi podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej walizkę.
- Co ty wyprawiasz..? - Inez podbiegła do mnie.
Spojrzałam na nią. Po moich polikach pociekło kilka łez.
Szybko je otarłam.
- Przyszedł Harry.... - powiedziałam cicho
- I...? - zapytała.
- On...chciał mnie pocałować.....- w...ydusiłam w końcu.
Nagle do kuchni wszedł lokowany.
Inez obrzuciła go gniewnym spojrzeniem, na co on tylko się uśmiechnął zawadiacko.
- Cześć. Mam na imię Harry a ty piękna.? - skierował się do Victori.
- Cześć. Mam na imię Victoria...
Szybkim krokiem podeszłam do nich i powiedziałam :
- Zostaw ją w spokoju. Dobrze wiem o czym ty myślisz.!!
Harry ruszył w moją stronę.
- No o czym...? - zapytał
- Chcesz ją zaciągnąć do łóżka.....tylko o tym myślisz.
Loczek zaśmiał się i pogładził mnie palcem po twarzy.
- Nie bądź nie mądra. Ja....nie jestem taki. - podniósł moją brodę tak że patrzeliśmy sobie w oczy.
Dziewczyny nie wiedziały co mogą zrobić.
Brunet zaczął się nachylać.
- Zostaw ją.!! - Karine odepchnęła Harrego ode mnie.
Ulżyło mi lecz kiedy zobaczyłam jak lokaty idzie w jej kierunku serce zaczęło mi walić.
W mgnieniu oka dziewczyna upadła na ziemie trzymając się za polik.
Z jej wargi sączyła się krew.
Loczek odwrócił się w moją stronę.
Inez podbiegła do Karine i pomogła jej wstać.
Harry zaśmiał się złowieszczo i przyparł mnie do ściany.
Już miał mnie pocałować kiedy to wpadłam na pewien pomysł.
Naplułam na niego.
- Ty szmato.! - powiedział i wymierzył pięścią w mój brzuch.
Zwinęłam się w kłębek i upadłam.
W głowie się mi kręciło.
Brunet ponownie wymierzył pięścią w mój brzuch.
Z moich ust zaczęła wypływać krew.
Nad sobą słyszałam tylko jakieś odgłosy.
Powieki się mi zamykały.
Obudziłam się w jakimś samochodzie.
- Gdzie ja jestem..? - zapytałam
Usłyszałam tylko śmiech.
Spojrzałam w bok i doznałam szoku.
Obok mnie leżała Victoria.
Delikatnie dotknęłam ją w ramię.
- Co..co się dzieje..? - zapytała szeptem.
- Nie wiem....nawet gdzie jesteśmy.
Wzdychnęłam.
-Victoria widzisz może kto jest za kółkiem.? -zapytałam po chwili.
Dziewczyna kiwnęła głową i nachyliła się żeby lepiej widzieć.
- To jest ten....no...eee Henry..? -zapytała
- Harry - klepnęłam się dłonią w czoło.

-Musimy się stąd wydostać - wyszeptałam.
- Wiem. Ale jak.???
Nagle samochód zatrzymał się.
Harry wyszedł z auta i podszedł do drzwi o które się opierałam.
Otworzył drzwi i wyciągnął mnie ze środka.
Upadłam na ziemie i syknęłam z bólu.
-Mógłbyś być trochę delikatniejszy....
Loczek zaśmiał się i powiedział :
- Dla ciebie..? Zapomnij. - to mówiąc podał rękę Victori.
Ona odtrąciła ją i sama wysiadła z... auta.
Harry zaśmiał się i zatrzasnął drzwiczki wozu.
- Idziemy...- odrzekł i poszedł w stronę małego domku.
Victoria ruszyła lecz kiedy zobaczyła że ja stoję z założonymi rękoma, zatrzymała się.
Harry odwrócił się i powiedział :
- Ruszcie dupy...chyba że chcecie żebym użył pięści...?? - po tych słowach popatrzył groźnie i zaczął iść.
Pociągnęłam dziewczynę za rękę i wyszeptałam jej do ucha :
- Idź za nim. Nie chce żebyś cierpiała z powodu mojego uporu.
- Nie zostawię cię. Jesteśmy jak siostry. - odpowiedziała cicho brunetka.
Uśmiechnęłam się, ale po chwili powiedziałam :
- Idź. Spokojnie, nie martw się....
Dziewczyna wzdychnęła i powolnym krokiem ruszyła za Harrym.
Ja stałam i patrzyłam jak odchodzi.
Dziwiła mnie jedna rzecz.
Chociaż bałam się Harrego stawiałam mu opór.
- A ty co..?! Księżniczka się znalazła...nóżki cię bolą..? - zapytał szyderczo.
- Hmm....tak trochę bolą.
- Kochanie nie zadzieraj ze mną. Wiesz czym to grozi.
Wzruszyłam ramionami.
-Wiesz....lubię takie dziewczyny jak ty. Kusisz mnie coraz bardziej.
Wzdrygnęłam się.
Harry ruszył w moją stronę.
Victoria zasłoniła oczy.
Brunet podniósł mnie za koszulkę a po chwili rzucił na ziemie.
Zawyłam z bólu.
Bolało jak diabli.
- Wstawaj.! - powiedział do mnie loczek.
Lecz kiedy zobaczył że nie moge wstać, podniósł mnie i niósł w stronę budynku.
- Zostaw mnie.....- powiedziałam głosem pełnym bólu.
Harry zaśmiał sie i odpowiedział :
- Daj spokój.
Po kilku minutach stanęliśmy przed drzwiami jakiegoś domku.
Harry odstawił mnie a ja oparłam się o Victorię.
Chłopak wyciągnął z kieszeni kluczyk i otworzył mieszkanie.
Na początku nie chciałam tam wejść ale nie miałam już siły na sprzeciwianie się.
W budynku było ładnie umeblowane i nawet mi się tam podobało.
Nagle w mojej kieszeni coś zabrzęczało.
To mój telefon Dostałam SMS.

Cześć kochanie.!! Gdzie jesteś.?? Obiecałaś że nie uciekniesz..?? Odpisz ;**
Louis ;33

Gdy tylko to przeczytałam uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
Szybko odpisałam na SMS.

Hej.....nie wiem gdzie jestem.... ;( Twój "kolega" Harry uprowadził mnie i moją kuzynkę.....proszę pomóż nam
Diana ;33

Szybko schowałam telefon do kieszeni i usiadłam na jakimś krześle.
Po chwili poczułam brzęczenie.

Na serio..? Dobra... postaram się was znaleźć.
Nie bój się. Kocham cię.....obiecuje znajdę was....
Louis ;33

Odetchnęłam i schowałam telefon.
Do pomieszczenia weszła Victoria.
- Co się stało..? Z czego się się cieszysz.? - zapytała
Nachyliłam się i wyszeptałam jej do ucha :
-Louis będzie nas szukać. Powiedział że mamy się nie martwić .
- Kto to Louis..?
- A no tak. To jest.....mój.....no chłopak. - odparłam i zapatrzyłam się w ścianę.
Nigdy nie nazwałam go tak. Teraz byłam pewna że nim jest.
 
_____________________________________________________________________________________
 
Cóż....po długiej przerwie coś dodaję ;33

niedziela, 17 listopada 2013

Love #6

- Dobrze. Będę cie słuchać. - powiedziałam.
- Zaraz co ja wgl. wygaduje.?? - pomyślałam
Chłopak pogładził mnie po twarzy i wyszeptał :
- Przepraszam że cię tak pobiłem....ja po prostu......no zależy mi na tobie.
- Co..co ty przed chwilką powiedziałeś .? - zapytałam z niedowierzeniem.
- No powiedziałem że.......no kurwa KOCHAM CIĘ....
W mojej głowię wszystko wirowało.
- Ale ty....ty mnie pobiłeś.! ...I chciałeś mnie zgwałcić.! To nie jest miłość...!! - wykrzyczałam mu w twarz.
Brunet zamachnął się ale jego ręka zawisła w powietrzu.
- Przepraszam....ja nie panuje nad złością....
- O nie.! Odwal się psychopato.!!
Z mojego wrzasku przeszłam w szloch.
Brunet uspokajał mnie.
- Dlaczego ja.....? - zapytałam go w końcu
I sama nie wiem dlaczego wtuliłam się w niego.
Po kilku minutach wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić po pomieszczeniu.
- Gdzie jest łazienka..? - zapytałam
- O tam. - wskazał dłonią Louis
Poszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi.
- W lustrze dostrzegłam że mam coś na szyi.
Od razu sobie przypomniałam.
Na samą myśl że on to zrobił ciarki mnie przeszły.
Ale nie tylko ciarki.
Poczułam coś dziwnego w brzuchu.
- Boże co się ze mną dzieje..? - zapytałam samą siebie po cichu.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Mała...jeszcze raz przepraszam.
Kiedy usłyszałam jego głos uczucie stało się większe.
- Wiem. Zaraz wyjdę. -powiedziałam i podeszłam do drzwi.
Już miałam otworzyć ale zawahałam się.
Pomyślmy.
Ten pajac chciał mnie zgwałcić....no i mnie pobił. Ale z drugiej strony przeprosił.
W mojej głowie trwała walka.
W końcu otworzyłam drzwi.
- Ja naprawdę nie chciałem cię tak pobić. Ja jestem w gangu i musze byc taki agresywny. Przeprasz...- nie dokończył bo namiętnie go pocałowałam.
- Co ja wyprawiam..?! - krzyknęłam w myślach
Odsunęłam się od niego i cicho powiedziałam.
- Przyjmuje przeprosiny. Gdzie jest Ines i Karine..?
Brunet stał oszołomiony moim gestem.
- Yyy...są u nas w bazie.
-Zaprowadź mnie do nich...
Wyszliśmy z domu Louisa i wsiedliśmy do auta.
Jechaliśmy jakieś dobre pół godziny po czym stanęliśmy przed jakimś magazynem.
- To jest wasza baza...? - zapytałam
- Tak. Ja zaprowadziłem cię do niej z drugiej strony.
Przypomniałam sobie ten dzień.
Ładnie mnie zaprowadził. Zaciągnął.
Weszliśmy do magazynu.
Od razu rozpoznałam Nialla, Zayna i Harrego.
Nagle doszło do mnie że trzymają siłą moje przyjaciółki.
- Puśćcie je .!! - krzyknęłam i pobiegłam w ich strone.
Louis złapał mnie w pasie i przyciągnął.
- Spokojnie nic się im nie stanie. Nic im nie zrobią.
-Ale...- brunet odwrócił mnie twarzą do siebie i wyszeptał swoim delikatnym i spokojnym głosem :
- Obiecuje...- ten jego głos mi się strasznie podobał. Był inny niż ten kiedy krzyczał.
Odetchnęłam i powiedziałam :
-Wierze...
Louis puścił mnie i zawołał jakiegoś chłopaka.
- Diana to jest Liam.
- Cześć. Poznaliśmy się w moim domu...-powiedziałam i podałam mu rękę.
Spojrzałam w stronę moich przyjaciółek.
Na ich twarzach malował się ból.
Zacisnęłam pięści i odwróciłam się do Louisa.
- Czy oni mogą je puścić.?
Brunet kiwnął głową i ruszył w ich stronę.
Po chwili moje przyjaciółki opadły na ziemię.
Od razu do nich podbiegłam....

-Diana....przepraszam że ci nie wierzyłam...- powiedziała Karine i rozpłakała się jak małe dziecko.
Otarłam jej łzy i szybko spytałam :
- Oni nic wam nie zrobili...?
Dziewczyny pokręciły głowami.
Zmierzyłam wzrokiem Harrego.
Podniosłam się i podeszłam do Louisa.
- Możemy pogadać na osobności...?
- Jasne. Choć...
Pokiwałam do przyjaciółek i powiedziałam :
- Zaraz wracam.
Brunet zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju.
- To o czym chciałaś gadać...? - zapytał.
Sama nie wiem po co to zaproponowałam.
W moim mózgu pojawiła się chęć bycia z Louisem sam na sam.
- Czy coś się sta....- przez jego obecność w moim brzuchu wszystko się przewracało.
Uciszyłam go palcem, a po chwili namiętnie pocałowałam.
Louis odwzajemnił pocałunek i przyparł mnie do ściany.
Teraz to on mnie całował.
Oplotłam ręce wokół jego szyi i oddawałam się pocałunkom.
Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia.
-Słuchaj Lou....- blondyn zamilkł kiedy nas zobaczył.
Louis wyszeptał mi do ucha :
- Spokojnie.....jeszcze będzie na to czas. -po czym odszedł z blondynem.
Stałam oparta o ścianę.
Nagle doszło do mnie co ja przed chwilą robiłam.
Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
Przez moją głowę przepływał potok myśli.
- Jego usta są cudowne....- przeleciało mi przez głowę.
-Nie mogę nigdy więcej tego powtórzyć...- kolejna myśl
Odetchnęłam i skierowałam się do miejsca gdzie były moje przyjaciółki.
- Jesteś...! - przywitała mnie Inez i przytuliła mocno.
Uśmiechnęłam się i podeszłam do chłopaków.
- Emmm....czy my możemy wrócić do domu.
- Pod warunkiem że nie będziecie uciekać....- powiedział Harry i spojrzał na mnie.
Zacisnęłam pięści ale odpowiedziałam spokojnie :
- Nie uciekniemy.
Cała grupka się zaśmiała a po chwili byliśmy w aucie.
Louis odwiózł nas pod dom i pomachał.
Szybkim krokiem weszliśmy do mieszkania.
Usadowiłyśmy się w salonie.
- Diana.....o czym ty gadałaś z tym no.....Louisem..? - zapytała mnie Karine.
Nie wiedziałam co mam im powiedzieć.
- Wiesz o takich no......sprawach. - wydukałam
W ustach nadal czułam smak Louisa.
Dziewczyny popatrzyły na siebie i zachichotały.
- Z czego się śmiejecie..? - zapytałam
-Z niczego....obejrzymy jakiś film..?
- Pewnie.
I tak przesiedziałyśmy całą noc oglądając filmy.
Nad ranem obudziło nas pukanie do drzwi.
Leniwie podniosłam się i poszłam otworzyć.
- Diana..?! - przywitała mnie dziewczyna o lokowanych włosach.
- Victoria.? - przytuliłam dziewczynę i zaprosiłam do środka.
Victoria to moja kuzynka.
Dawno się nie widziałyśmy.
Ostatni raz rozmawiałyśmy chyba 2 lata temu.
Potem ja wyjechałam.
- Co cię tu sprowadza..? - zapytałam podając jej kubek.
Brunetka uśmiec...hnęła się i upiła łyka.
- Cóż.....myślałam żeby zamieszkać w tym mieście.
- To extra.....
- Jest tylko jeden problem.
- Jaki..?
- Ja nie mam gdzie zamieszkać....
Zaśmiałam się i powiedziałam
- Jak to..? A tu ci się nie podoba.?
Dziewczyna zapiszczała i rzuciła mi się na szyje.
- Co tu się dzieje..? - zapytała ziewając Karine.
- To jest Victoria. To jest Karine i Inez.
Dziewczyny podały sobie ręce i zaczęły się śmiać.
- To może coś zjemy..? - zapytała Inez.
Przytaknęłyśmy i poszliśmy do kuchni.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Powolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi.
Przed wejściem stał Harry.
Wzdrygnęłam się.
- Cześć. Mogę wejść..?
Pokiwałam powoli głową.
Loczek wszedł do mieszkania i uśmiechnął się.
- Wiesz....przepraszam za ten ostatni raz. - powiedział
- Ta...jasne. Spoko nic się nie stało....
Przez chwilę patrzeliśmy sobie w oczy.
Brunet nachylił się ale ja go odepchnęłam.
- Nie wierze....najpierw Niall a teraz ty.
- Co Niall..? - zapytał delikatnym głosem loczek
Oparłam się o ścianę i powiedziałam :
- No on chciał mnie pocałować. Doszło by do pocałunku ale przyszedł Louis.
-Na prawdę..??? - Harry się przybliżał.
- Co ty wyprawiasz.? - zapytałam kiedy brunet był dość blisko.
On tylko się zaśmiał i powiedział :
- Przecież tu nie ma Louisa.....co ci szkodzi.? - jego głos był aksamitny.
- Harry....proszę cię. Odsuń się. - odpychałam go dłońmi.
- Daj spokój..... - jego usta dotykały mojego ucha.
- Odsuń się...!! - jego duże dłonie dotykały mojego brzucha.
Zebrałam się w sobie i odepchnęłam chłopaka.

piątek, 15 listopada 2013

True #5

Blondyn zaprowadził mnie do przyjemnego mieszkania.
- No...to tu mieszkam. - powiedział i uśmiechnął się.
- Fajnie tu...mieszkasz tu sam..?
Chłopak oparł się o framugę drzwi i z uśmiechem odpowiedział :
- No....nieraz wpadają kumple i jeśli przesadzimy z alkoholem to zostają na noc. Ale tak to sam.
Przeszedł mnie dreszcz na słowo "kumple".
-No to cóż....rozgość się a ja zamówię pizze.
- Spoko.
Usiadłam na wygodnej kanapie i głośno wzdychnęłam.
- Boże co ja tu robię....on ich zna. Nie, nie ja muszę stąd iść.- pomyślałam.
Wstałam i skierowałam się do drzwi.
- A ty gdzie się wybierasz.? - chłopak chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Ja...no ehh muszę iść - wydukałam cicho.
Blondyn zaśmiał się i puścił moją dłoń.
- Haha...chodź za 15 minut powinna byc pizza.
Poszłam za chłopakiem.
Usiadłam na sofie obok blondyna.
Siedzieliśmy w ciszy aż on przerwał cisze.
- Może coś powiesz..?
- Tsaa....wiesz... -nagle zadzwonił dzwonek od drzwi.
- To pewnie pizza - powiedział chłopak i pobiegł do drzwi.
Po chwili wrócił z 5 kartonami pizzy.
- Wow...strasznie dużo pizzy.
- No....hehehe
Przez chwilę w mojej głowie pojawiła się myśl że zaprosił tą bandę.
- Kto będzie to jadł...? - zapytałam ze śmiechem
-Jak to kto..? My....ciesze się że się wreszcie uśmiechnęłaś. Masz śliczny uśmiech. Nie ukrywaj go.
Zarumieniłam się.
- No to....yyy - szybko odpowiedziałam żeby to ukryć.
Niall otworzył karton i podał mi kawałek pizzy.
Po zjedzeniu 2 kawałków byłam pełna.
Blondyn nadal jadł.
- Dobra.....miałaś racje za dużo tej pizzy.
Zaśmiałam się...
- Na prawde masz śliczny uśmiech. - chłopak przysunął się bliżej.
Cofałam sie a on się przysuwał.
Natrafiłam na kant kanapy.
Czułam ciepły oddech chłopaka na swojej twarzy.
Niall nachylił się i już miał mnie pocałować kiedy to ktoś zapukał do drzwi.
- Kurwa...- przeklnął
Powolnym krokiem poszedł do drzwi.
- Cześć stary...- usłyszałam i o mało nie zemdlałam. To był głos Louisa.......
- O boże co ja mam robić..? - pomyślałam przestraszona.
Wstałam i rozejrzałam się po mieszkaniu.
Zauważyłam jakieś drzwi.
- Nic innego nie wymyśle...- pomyślałam i szybkim krokiem znalazłam się za nimi.
Uchyliłam drzwi i obserwowałam.
Do salonu wszedł Louis i zabrał kawałek pizzy.
- Ciekawe gdzie poszła... - usłyszałam słowa Nialla.
- Możesz mi jeszcze raz powiedzieć jak wyglądała i jak miała na ...imię.? - zapytał brunet.
- Pewnie....miała na imię Diana i...- nie dokończył bo Louis ze wściekłością walnął pięścią w stół.
Az podskoczyłam.
- Kurwa....Niall nie pamiętasz tej dziewczyny co ją do bazy przyprowadziłem.? - zapytał wkurzony brunet.
Blondyn zamyślił się a po chwili uderzył otwarta pięścią w czoło.
- No tak...faktycznie. Sorry stary nie poznałem jej.
- A gdzie ją "znalazłeś " . ?
- Siedziała w parku na ławce i płakała.
Louis zaśmiał się.
- Harry zadzwonił do mnie i powiedział że uciekła z domu.
Powinna wrócić. Jej przyjaciółki są teraz w naszej bazie.
Gdy to usłyszałam chciałam wyjść z ukrycia i mu przywalić. Ale po chwili się opanowałam i dalej obserwowałam.
-Dobra to gdzie ona jest..? - zapytał brunet.
Niall rozejrzał się i odpowiedział :
- Gdy poszedłem otworzyć drzwi to siedziała tutaj.
- No tak. Pewnie rozpoznała mój głos i się gdzieś schowała.
-Chodź poszukamy jej. - powiedział blondyn
Louis pokiwał głową i ruszył w stronę mojej kryjówki.
Serce waliło mi jak oszalałe.
Brunet szybkim ruchem otworzył drzwi i zapalił światło.
Powoli wszedł do pomieszczenia.
Ja cicho siedziałam za drzwiami.
Brunet otworzył drzwi od szafy a ja szybko wybiegłam z pokoju.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia.
Nagle wpadłam na Nialla.
- Lo...- chciał zawołać bruneta lecz ja go zagłuszyłam.
Wpiłam się w jego usta.
Po chwili popchnęłam blondyna i wybiegłam z mieszkania.
Za mną słyszałam szybkie kroki.
Pobiegłam w stronę swojego domu.
- Ich tam juz pewnie nie ma....- pomyślałam.
Już miałam przebiec przez ulice gdy ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął.
-Zostaw mnie.!! - krzyknęłam kiedy dostrzegłam kto mnie trzyma.
Brunet zaśmiał się szyderczo i brutalnie pocałował.
Próbowałam walczyć. Wyrywałam się lecz nic nie mogłam zrobić.
Louis przeniósł swoje usta na moją szyje i zostawił na niej "znamię ".
Momentalnie łzy napłynęły do oczu.
- Puść mnie zboczeńcu.!! - wrzeszczałam.
I znów ten śmiech.
Brunet uderzył mnie pięścią w twarz.
Zatoczyłam się i upadłam.
Louis kopnął mnie.
Wszystko zaczęło się rozmazywać.

Powoli podniosłam powieki.
Przywitało mnie rażące światło.
Gdy się do niego przyzwyczaiłam ze strachem dostrzegłam że nie jestem w swoim domu.
Byłam w jakiejś ponurej norze.
Podciągnęłam się na łokciach i syknęłam z bólu.
Spojrzałam na moją bluzkę.
Była cała w krwi.
Opuszkami palców podniosłam koszulkę i zobaczyłam krwawiąca ranę.
Wszystko mi się przypomniało.
Ten psychol mnie skopał.
Nagle do pomieszczenia wszedł ten bandyta.
W ręce trzymał kubek.
Podał mi go.
Ja odsunęłam rękom kubek i odwróciłam się.
Brunet warknął i odwrócił mnie twarzą do siebie.
-Masz to wypić.!
- Nie chce tego pić.!
-Dobrze. Sama tego chciałaś... - powiedział po czym wlał mi siłą płyn do ust.
O mało się nie udusiłam. Połknęłam napój i ponownie się odwróciłam.
- Masz mnie słuchać.....rozumiesz..?

Drama #4

- Karine....jak wyglądają twoi koledzy.? - zapytałam.
Dziewczyna ze zdziwioną miną powiedziała:
- Harry ma loki i jest...- nie dokończyła bo klepnęłam się otwarta dłonią w czoło.
- On nam wcale nie pomoże. Może tylko pogorszyć.
- Co.? Harry jest bardzo miłym chłopakiem. I nie pozwolę ci go obrażać. - brunetka skierowała się do drzwi.
- Nie otwieraj.! Karine proszę.!
Dziewczyna z obrażoną miną ot...worzyła drzwi.
- Hej Harry...- przywitała go i przytuliła.
- Cześć....co jest z twoją koleżanką nie tak.? -zapytał i zmierzył mnie wzrokiem.
- Eee nic....ostatnio miała wiele problemów i teraz wszyscy kojarzą jej się z gangami, mafią itd.
-Mogłabyś podać mi coś do picia.?
- Jasne... rozgość się. - Ines i Karine poszły do kuchni.
Ja w tym czasie stałam osłupiała. Nie mogłam uwierzyć że moja przyjaciółka zna tego bandytę.
Z rozmyślań wyrwał mnie jego donośny głos.
- Cześć. Radze ci odpowiedzieć. To że nie ma tu Lou nie znaczy ze ja nie mogę cię ukarać. - Wzdrygnęłam się i odruchowo dotknęłam wargi.
- Hej....- odpowiedziałam cicho.
Usłyszałam ironiczny śmiech.
Brunet zrobił kilka kroków a ja się wycofałam.
- Liam, Zayn poznajcie......ehh jak masz na imię.?? - zapytał mnie.
Jego koledzy...byli cali w tatuażach...zupełnie jak on i Louis.
Na początku nic nie powiedziałam. Lecz kiedy lokowany ruszył w moją stronę szybko odpowiedziałam.
- Diana....
Cała trójka zaczęła się szyderczo śmiać.
- I co nadal chcesz z tym iść na policje.? - zapytał chłopak o muzułmańskich korzeniach, po czym się zaśmiał.
- Mamy picie....proszę bardzo. - powiedziała Ines podając całej trójce po kubku z sokiem pomarańczowym.
- Więc....Karine.? W czym problem.? - zapytał Harry i uśmiechnął się do niej.
- Ehh musimy iść na policje...ale no same się trochę boimy.
Moglibyście iść z nami.
- Nie.!! Wcale nie musimy iść z tym na policje.!! - krzyknęłam i pobiegłam do mojego pokoju.
Nie wiedziałam co się mogło stać. Harry i jego kumple mogli zrobić krzywdę Ines i Karine.
- No i co ja mam teraz zrobić...?
Łzy spływały na pościel i rozmywały mój makijaż.
Nagle usłyszałam walenie w drzwi.....
Wystraszona głośnym waleniem w drzwi chwyciłam moją poduszkę i bardzo mocno ja ścisnęłam.

- Otwieraj te pieprzone drzwi.!! - usłyszałam głos Harrego. Jeszcze mocniej wtuliłam się w poduchę. Potok łez spływał po moich polikach. Walenie i złość lokatego wzrastała z każdą chwilą. Nagle przez moją głowę przeleciał pewien pomysł. Po cichu wstałam i podeszłam do okna. Wyjrzałam. Nawet nie było wysoko.
- Liczę do trzech....jeśli w tym czasie nie otworzysz, wywarze drzwi i się z tobą policzę.......RAZ.... Usłyszałam za drzwiami wkurzonego Harrego. Niewiele myśląc wyskoczyłam przez okno.
 Spadłam na " 4 łapy " po czym biegłam ile sił w nogach. Nie zważałam w którą stronę biegnę. Chciałam być jak najdalej od domu. Po kilkunastu męczących minutach biegu zatrzymałam się w parku i usiadłam na ławce.
- Dlaczego to musiało spotkać akurat mnie....- pytałam sama siebie. Nie znałam odpowiedzi.
Z rozmyślań wyrwał mnie czyiś głos. Zalana łzami spojrzałam na stojącego obok ławki chłopaka.
- Cześć....czy coś się stało.? - zapytał, po czym usiadł obok mnie. Szybko otarłam łzy i lekko się uśmiechnęłam.
- Nie....nic się nie stało. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem.
- Mam na imię Niall... a ty.??
- Diana....czekaj czy ja ciebie gdzieś nie widziałam...? Wtedy przypomniałam sobie że tego właśnie chłopaka widziałam w tej okropnej bazie. Powoli wstałam z ławki i zaczęłam się wycofywać.
- Hej....co się stało.? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha...co jest.? - takie pytanie padło z ust blondyna.
- Jeśli mnie rozpozna może się zrobić niebezpiecznie - pomyślałam
- Nic....musze już iść.- powiedziałam na odczepne i ruszyłam w stronę centrum miasta.
 Długi czas czułam wzrok na sobie lecz nie odwracałam się. Wiedziałam że to ten chłopak. Robiło się ciemno i zimno. Nie wiedziałam gdzie mam iść. Do domu wrócić nie mogłam. Zbyt niebezpieczne.
- Czekaj.! - zawołał ktoś za mną kiedy miałam przechodzić przez ulice. Odwróciłam się i zobaczyłam tego blondyna. Nogi mi zdrętwiały. Bałam się ze mnie rozpoznał.
- Widzę że kręcisz się i szukasz miejsca gdzie mogłabyś się przespać. Możesz zostać na noc u mnie. Mam miejsce.
- Nie.....dzięki. - powiedziałam Blondyn zaśmiał się. Lecz nie był to śmiech pełen goryczy. Ten śmiech zawierał....szczerość.
- No przecież widzę. No choć.... Już chciałam coś powiedzieć lecz powstrzymałam się i ruszyłam za blondynem.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Believee #3

Kiedy się obudziłam siedziała przy mnie Ines.
Z grymasem na twarzy podniosłam się i wyszłam z pokoju.
- Gdzie idziesz...?
- Do mojego pokoju.....wierzysz mi.?
Usłyszałam tylko ciche westchnienie, po czym pobiegłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami.
Siadając na łóżku dotknęłam mojej wargi.
Syknęłam z bólu. Wspomnienia z ostatniego dnia sprawiły że łzy napływały do oczu.
- Bądź dzielna.....- mówiłam... w myślach
Nagle przez okno wpadł kamień zawinięty w papier.
Podnosząc go miałam najgorsze przeczucia.

Hej kochanie....nie płacz. Dobrze wiesz że nie miałem wyboru.
Sprzeciwiłaś się mi i dostałaś nauczkę.....ciesz się że tylko taką. Uwierz mi są gorsze.
Louis ;**
Gdy tylko to przeczytałam wybiegłam z pokoju.
- Ines.! Nie wierzyłaś mi.....co powiesz na to.! - Wykrzyczałam jej do ucha.
Dziewczyna odwróciła się i chwyciła kartkę.
Kiedy ona czytała mi łzy spływały po pulikach.
- Diana przepraszam.! - dziewczyna objęła mnie ramieniem i otarła łzy.
- Próbowałaś iść z tym na policje.?
- Ba.....ale właśnie wtedy on złapał mnie i zaciągnął do jakiejś bazy. Właśnie tam mnie uderzył bo nie chciałam odpowiedzieć "cześć" jego głupiemu koledze.
- Ok. Idziemy na policje.
- Oszalałaś on gdzieś tu czyha.!
Dziewczyna zamyśliła się a po chwili chwyciła telefon.
- Gdzie dzwonisz.?
- Na policje.
- Ale będziemy musiały tam iść żeby wszystko wyjaśnić. Nic z tego.
- Faktycznie.
Stałyśmy w salonie myśląc kiedy nagle podeszła do nas Karine.
- Hej. Już ci lepiej..?
- Ona miała racje.....spójrz.
Mina Karine zmieniała się co chwile.
- O Boże.....gorsza..?
- No.....sama nie wiem o co chodzi ale się boje na samą myśl.
Nagle Karine klepnęła się w głowę.
- Wiem jak możemy bezpiecznie pójść na policję.
- Jak.?
- Zadzwonie po moich kolegów. Z chłopakami raźniej.
Od razu się zgodziłyśmy. Po kilku chwilach ktoś zadzwonił do drzwi.
Poszłam otworzyć, lecz kiedy zobaczyłam kto za nimi stoi wzdrygnęłam się i zamknęłam ponownie.
To był ten chłopak....w lokach i jeszcze dwóch innych z tej bazy.
 
 
 
 
 
 
 
Sory że takie krótkie ;33

czwartek, 31 października 2013

The road to nowhere # 2

Biegłam ile sił w nogach.
Nie zatrzymałam się ani na chwilę.
Po paru męczących minutach biegu dotarłam do drzwi wejściowych mieszkania.
- Diana...jesteś. ;D Ines zasnęła na kanapie. Gdzie twoja torebka.?- zapytała Karine.
Nie odpowiedziałam. Skierowałam się schodami na górę.
Postanowiłam wziąć gorącą kąpiel. Nalałam wody do wanny i czekałam.
Zdjęłam z siebie ubrania i zanurzyłam się cała - łącznie z głową w wodzie.
Włączyłam głośną muzykę i zaczęłam przypominać sobie słowa tego chłopaka.
- To jakiś psychopata....gwałciciel....porywacz...- potok myśli przepływał przez moją głowę.
Po 2 godzinnej kąpieli wyszłam opatulona ręcznikiem , powiedziałam szybko:
- Dobranoc - i zamknęłam za sobą drzwi pokoju.
Szybko przebrałam się w piżamę i wskoczyłam pod kołdrę.
Długo przewracałam się z boku na bok nie mogąc zasnąć.
Przed moimi oczami stał ten
chłopak.....Louis.
Mówił ze się spotkamy a ja uciekałam.
Jakoś po godzinie 4:00 zasnęłam.
Rano obudził mnie dźwięk SMS.
Spojrzałam na zegarek.
- 9:00
Leniwię podciągnęłam się na łokciach i sprawdziłam wiadomość.

-Cześć skarbie....Ślicznie wyglądałaś wczoraj w sukience.
Ale jeszcze ładniej bez niej......;** / Louis ;*
O mało nie spadłam z łóżka.
Ten psychol widział mnie nago.
Powrócił potok myśli.
Mała łza spłynęła po moim policzku i opadła na kołdrę.
Szybko wstałam i zasłoniłam wszystkie okna w pokoju.
Wybrałam jakieś ciuchy i wybiegłam z pokoju.
- Hej...co chcesz na śniadanie.? -zapytała mnie od progu kuchni Karine.
Bez odpowiedzi ubrałam buty i szybkim krokiem wyszłam z domu.
- Z tym trzeba iść na policję....- takie myśli przelatywały przez moją głowę.
Z daleka widziałam już wielki napis " Policja".
Przyśpieszyłam kroku.
Już miałam przechodzić przez ulicę kiedy to ktoś złapał mnie od tyłu i przyciągnął.
- Puszczaj mnie.! Pojebało cię.! - krzyczałam.
Usłyszałam znajomy śmiech.
Dreszcz przeszył moje ciało.
- Zostaw mnie zboczeńcu.! Czego ty ode mnie chcesz.! -zaczęłam się wyrywać ale uścisk w którym trzymał mnie ten napaleniec był za mocny.
- Skarbie...nie sprzeciwiaj się to wszystko będzie dobrze. - Odrzekł spokojnie ale szyderczo brunet.
Łzy napływały do moich oczu. Z trudem je powstrzymywałam.
Chłopak w końcu mnie puścił a ja opadłam na zimną metalową podłogę.
- Gdzie ja jestem.? Wypuść mnie.! - powiedziałam gniewnie.
I znów ten śmiech.
- Kotku jesteś w naszej bazie.
"Bazie"- przeleciało mi przez głowę.
- Jak to naszej.? - zapytałam i delikatnie otarłam obolałe miejsca.
W tej chwili do pomieszczenia weszła czwórka chłopaków.
Wzdrygnęłam się.
- Hej mała....- powiedział chłopak o lokowanych włosach.
Nie odpowiedziałam. Odwróciłam głowę i wgapiałam się w ścianę przyozdobioną jakimiś dziwnymi rysunkami.
Za sobą usłyszałam kroki a po chwili ktoś podniósł mnie i od wrócił twarzą do siebie.
- Bądź taka grzeczna i odpowiedz mu...- warknął Louis
Ja jednak  postanowiłam mu nie odpowiadać. Wgl zamierzałam się nie odzywać.
- Nie przeginaj...- powiedział chłopak...a na jego twarzy widać było złość.
- Nie mam zamiaru wam nic mówić.!- powiedziałam.
- Ahh tak.? - powiedział z wściekłością brunet i wymierzył dłonią w moją twarz.
Zachwiałam się i upadłam. W głowie się mi kręciło.
Twarz zaczęła mnie piec. Z oczu napływały łzy. Nie próbowałam ich powstrzymywać bo nie umiałam. Spływały razem z krwią wypływającą z mojej rozciętej wargi.
- A więc powiedz "cześć" mojemu koledze....chyba że chcesz żebym powtórzył swój czyn.
- Cześć...- powiedziałam cicho,po czym zemdlałam.
Nad sobą słyszałam jakieś głosy.
Powoli podniosłam powieki.
Poraziła mnie jasność.
- Och...ocknęła się.! - rozpoznałam głos Ines
- Gdzie jestem.? Co się stało..? - zapytałam po cichu.
Teraz widziałam wszystko doskonale.
Byłam w swoim domu na kanapie w salonie.
- Uważaj...kochana. Twój kolega Louis znalazł cię na chodniku.
Musiałaś mocno uderzyć twarzą w bruk. Masz rozcięta wargę.
- Co.?? To nie jest wcale mój kolega.! To jakiś psychol.! I wcale nie uderzyłam twarzą w bruk tylko on mnie uderzył.! - od nadmiaru emocji rozbolała mnie głowa.
- Powinnaś odpocząć. Zachowujesz się dziwnie...nie odzywasz się, wybiegasz z domu a potem mdlejesz na ulicy i wyzywasz niewinnego chłopaka który ci pomógł.
- Te słowa dotarły do moich uszu. Bolało mnie to że one mi nie wierzą.
Ponownie łzy napływały do oczu.
Jakiś psychol psuje mi życie. Nachodzi mnie, jest agresywny....a ja jestem sama z tym problemem.
Zamknęłam oczy i z bólem powędrowałam do krainy snów.
__________________________________________________________________________________
Hej.! Mam nadzieje że rozdział przypadnie wam do gustu..;33 Dziś HALLOWEEN a ja ide na noc do kol <33 Miłego HALLOWEEN.!!!! <33

wtorek, 29 października 2013

The idea of boredom #1

Jak zwykle siedziałam w salonie oglądając jakiś  głupi serial.
Nagle do pomieszczenia wpadła rechocząca Ines.
- Hehehe.....co robisz.?- zapytała i usiadła obok mnie
- A nic. Nudzę się...trochę.
- To chodź się zabawić. Miałam zamiar iść poszaleć do klubu, ale samej nie wypada.
- Hmm.....niech będzie. - odparłam z uśmiechem i podniosłam się z kanapy.
Poszłyśmy do pokoju wybrać ciuchy.
Na schodach spotkałyśmy Karine.
- Hej idziesz z nami do klubu.?
- Co to za pytanie.?? Oczywiście.!!
W trójkę udałyśmy się do garderoby i zaczęłyśmy wybierać jakieś stroje.
Strój Karine składał się z krótkiej bordowej bluzki, spódniczki w odcieniu granatu i dodatków.
















Ines wybrała żółtą sukienkę, czarne wysokie szpilki i dodatki.


















Ja postanowiłam założyć czarną sukienkę, szpilki i kilka dodatków.

Po wyszykowaniu się poszliśmy do klubu.
Ines od razu zamówiła drinka i zaczęła tańczyć na parkiecie. Po chwili dołączyła do niej Karine.
Siedziałam oparta o blat stołu i okręcałam kieliszek w dłoni.Nagle ktoś szturchnął mnie w ramię.
- Cześć mała...chcesz się zabawić.? - tuż nade mną stał brunet o szaroniebieskich oczach.
- Hej....wiesz nie mam ochoty. Wole sobie tu posiedzieć.- odparłam i odwróciłam twarz w stronę baru.
Chłopak zaśmiał się szorstko po czym dodał :
-  Uwierz mi masz....- po tych słowach brunet pociągnął mnie za rękę.
- Nie nie mam.! Zostaw mnie pojebańcu.! -  wrzasnęłam mu w twarz i wróciłam na miejsce.
Chłopak nic sobie z tego nie zrobił i po chwili powiedział:
- Jesteś strasznie uparta...lubię takie. Jeszcze dziś się spotkamy...- Te ostatnie słowa wyszeptał, po czym odszedł.
Minęło kilka godzin. Ines podpierała się na Karine i rechotała.
- Za dużo wypiła...- powiedziała dziewczyna i wzdychnęła.
- Widzę. Trzeba ją zabrać do domu. Chodźmy.
Kiedy wychodziłyśmy poczułam czyiś wzrok na sobie.
Od razu to zignorowałam i pomogłam nieść szamoczącą się ze śmiechu Ines.
- Pojedziemy.....sobie tralalal...- zaczęła śpiewać dziewczyna, po czym wybuchła śmiechem.
Nagle zauważyłam że zapomniałam torebki.
- Zaraz wracam...zapomniałam torebki. - powiedziałam
- Dobra. Ja dam rade ją zaprowadzić.- powiedziała Karine i dalej prowadziła pijaną i roześmianą Ines.
Szybkim krokiem zawróciłam do klubu.
Na miejscu gdzie siedziałam nie było mojej torby.
- O nie....moja ulubiona torba. - powiedziałam po cichu.
Już chciałam skierować się w stronę domu kiedy ktoś złapał mnie za nadgarstki i przyparł do ściany.
- Puść mnie zboczeńcu bo zacznę wrzeszczeć.!
Chłopak zatkał mi dłonią usta i wyszeptał do ucha:
- Skarbie nie szamocz się...przecież byliśmy umówieni.
Wtedy rozpoznałam głos chłopaka z którym się kłóciłam w klubie.
Próbowałam się wyrywać ale to nic nie dawało.
- Kochanie....nikt ci nie pomorze...A tak wgl to jestem Louis...a ty kochanie.?
Siłą woli ugryzłam bruneta w rękę.
Ten puścił moje usta i zaśmiał się.
- Tylko na tyle cię stać.?
Wtedy wymierzyłam nogę prosto w jego kroczę.
Tym razem chłopak zwinął się z bólu a ja skorzystałam z okazji.
Zdjęłam szpilki i zaczęłam biec w stronę domu.
Za sobą usłyszałam tylko:
- Znajdę cię.....spotkamy się jeszcze....

niedziela, 27 października 2013

Bohaterowie.....

Diana Calder. 18 lat




Ines Montero. 18 lat




Karine Allen. 18 lat





Liam Payne. 20 lat



Harry Styles. 19 lat



Niall Horan. 20 lat



Zayn Malik. 20 lat



Louis Tomlinson. 20 lat





Wiek nie których został zmieniony na potrzeby opowiadania....




Prolog.....

Normalne  dziewczyny, mieszkające  w Londynie.
Życie nastolatki w mgnieniu oka zmieni się w morderczą grę.
Czy uda im się wyjść z niej cało.
I czy wreszcie zasmakują w miłości.?
Dowiecie się czytając to opowiadanie......;D

ZAPRASZAM <33

Witam ;DD

Mój nowy blog....;D
Cóż......zapraszam <3333