Nagle do pomieszczenia wpadła rechocząca Ines.
- Hehehe.....co robisz.?- zapytała i usiadła obok mnie
- A nic. Nudzę się...trochę.
- To chodź się zabawić. Miałam zamiar iść poszaleć do klubu, ale samej nie wypada.
- Hmm.....niech będzie. - odparłam z uśmiechem i podniosłam się z kanapy.
Poszłyśmy do pokoju wybrać ciuchy.
Na schodach spotkałyśmy Karine.
- Hej idziesz z nami do klubu.?
- Co to za pytanie.?? Oczywiście.!!
W trójkę udałyśmy się do garderoby i zaczęłyśmy wybierać jakieś stroje.
Strój Karine składał się z krótkiej bordowej bluzki, spódniczki w odcieniu granatu i dodatków.
Ines wybrała żółtą sukienkę, czarne wysokie szpilki i dodatki.
Ja postanowiłam założyć czarną sukienkę, szpilki i kilka dodatków.

Po wyszykowaniu się poszliśmy do klubu.
Ines od razu zamówiła drinka i zaczęła tańczyć na parkiecie. Po chwili dołączyła do niej Karine.
Siedziałam oparta o blat stołu i okręcałam kieliszek w dłoni.Nagle ktoś szturchnął mnie w ramię.
- Cześć mała...chcesz się zabawić.? - tuż nade mną stał brunet o szaroniebieskich oczach.
- Hej....wiesz nie mam ochoty. Wole sobie tu posiedzieć.- odparłam i odwróciłam twarz w stronę baru.
Chłopak zaśmiał się szorstko po czym dodał :
- Uwierz mi masz....- po tych słowach brunet pociągnął mnie za rękę.
- Nie nie mam.! Zostaw mnie pojebańcu.! - wrzasnęłam mu w twarz i wróciłam na miejsce.
Chłopak nic sobie z tego nie zrobił i po chwili powiedział:
- Jesteś strasznie uparta...lubię takie. Jeszcze dziś się spotkamy...- Te ostatnie słowa wyszeptał, po czym odszedł.
Minęło kilka godzin. Ines podpierała się na Karine i rechotała.
- Za dużo wypiła...- powiedziała dziewczyna i wzdychnęła.
- Widzę. Trzeba ją zabrać do domu. Chodźmy.
Kiedy wychodziłyśmy poczułam czyiś wzrok na sobie.
Od razu to zignorowałam i pomogłam nieść szamoczącą się ze śmiechu Ines.
- Pojedziemy.....sobie tralalal...- zaczęła śpiewać dziewczyna, po czym wybuchła śmiechem.
Nagle zauważyłam że zapomniałam torebki.
- Zaraz wracam...zapomniałam torebki. - powiedziałam
- Dobra. Ja dam rade ją zaprowadzić.- powiedziała Karine i dalej prowadziła pijaną i roześmianą Ines.
Szybkim krokiem zawróciłam do klubu.
Na miejscu gdzie siedziałam nie było mojej torby.
- O nie....moja ulubiona torba. - powiedziałam po cichu.
Już chciałam skierować się w stronę domu kiedy ktoś złapał mnie za nadgarstki i przyparł do ściany.
- Puść mnie zboczeńcu bo zacznę wrzeszczeć.!
Chłopak zatkał mi dłonią usta i wyszeptał do ucha:
- Skarbie nie szamocz się...przecież byliśmy umówieni.
Wtedy rozpoznałam głos chłopaka z którym się kłóciłam w klubie.
Próbowałam się wyrywać ale to nic nie dawało.
- Kochanie....nikt ci nie pomorze...A tak wgl to jestem Louis...a ty kochanie.?
Siłą woli ugryzłam bruneta w rękę.
Ten puścił moje usta i zaśmiał się.
- Tylko na tyle cię stać.?
Wtedy wymierzyłam nogę prosto w jego kroczę.
Tym razem chłopak zwinął się z bólu a ja skorzystałam z okazji.
Zdjęłam szpilki i zaczęłam biec w stronę domu.
Za sobą usłyszałam tylko:
- Znajdę cię.....spotkamy się jeszcze....
Już kocham to opowiadanie . ♥
OdpowiedzUsuńLou . ^^
Szkoda że nie ma stroju Diany...:(( Ale co tam....rozdział zajebisty :DD
OdpowiedzUsuń*o* boziuu
OdpowiedzUsuń